o przejeździe – cytat z wpisu na FB

😈Mamy to!!! Zrobiłam to!!!😈 na rowerze!!! 🚲

☀️Od wschodu do zachodu, od zachodu do wschodu, od zmierzchu do świtu! Jak kto woli! Przejechałam wzdłuż północnej granicy Polski.

Od Świnoujścia do Suwałk, przez Mierzeję Helską i Wiślaną. Trasę wyznaczyły dwa szlaki rowerowe – EuroVelo 10 i Green Velo.

📆14 rowerowych dni

🗺️1100 km – ponad!

⏱️75 godzin jazdy – ponad!

🙇‍♀️ godziny planowania, rezerwowania, przygotowywania nawigacji, kupowania biletów!

🚂⛴️🚗 Dziesiątki godzin w pociągach, na promach i w aucie

🔚5 końców Polski – Świnoujście Granica PL-DE, Jastrzębia Góra – Gwiazda Północy, Hel – koniec Polski, Piaski – granica PL-RU, Wisztyniec – Trójstyk Granic – PL-LT-RU (i biegun zimna 😛)

Dystanse dzienne od 42 do 122 kilometrów – średnio 81 km ;D i gdyby tylko urlop pozwolił – zrobiłabym to „na raz”. A tymczasem pierwszy wyjazd był w połowie marca, a ostatni – wczoraj 😉

Odwiedziłam kilka Polskich NAJ i TYCH JEDYNYCH.

płakałam, marzłam, mokłam, gotowałam się, byłam głodna, zła, niewyspana, przestraszona, dumna, szczęśliwa, zmęczona, pakowałam się i rozpakowywałam 😂

💨 wiało, 🌧️ padało, ☀️ był upał, 🥶 było zimno

Zrobiłam to! 😉

Postaram się tej jesieni i zimy opowiedzieć trochę więcej o poszczególnych etapach 😉

Dzięki Kamil za support i podsuwanie, często oczywistych, rozwiązań oraz Mateusz za pierwszy element układanki!

(koniec cytatu 😉 )

Rozpoczynając sezon rowerowy 2024 zupełnie nie spodziewałam się takiego zakończenia. Niewinna i na dodatek spontaniczna przejażdżka Mierzeją Wiślaną w marcu skończyła się przejechaniem całej północnej granicy Polski – od Świnoujścia przez Hel, Mierzeję Wiślaną po Suwałki.

granica PL-RU

I tak jak kropla drąży skałę – mnie drążyły docierające do mnie posty z mediów społecznościowych, mapy rowerowe i opowieści o rowerowych wyczynach przeróżnych. Sama nie wiem, kiedy zapadła decyzja – że fajnie by to było zrobić. Plan wydawał się realny do zrobienia – dwa wytyczone szlaki, z przyzwoitym zapleczem, oznakowaniem i dostępnością noclegów, a i sam profil tras – całkiem płaski. Miało to dla mnie znaczenie, ponieważ miało to być pierwsze zupełnie samodzielne i na dodatek w pojedynkę – wyzwanie. Dodatkowo niepewność własnej kondycji też dorzuciła swoje trzy grosze.

Dworzec kolejowy w Suwałkach wieczorową porą

Serce od razu krzyknęło – jedziemy! Ale rozum przypomniał o dostępnych dniach urlopowych. Plan zakładał jak najmniejsze wykorzystanie dni urlopowych. Pozostawały weekendy, wcześniejsze wyjścia z pracy w piątki, żeby dojechać pociągiem do startu, i kilka dni urlopu.

Na pierwszy ogień postanowiłam przejechać EuroVelo 10/13 – Velo Baltica – R10. Bo łatwiejszy, bo znane mi tereny, bo więcej turystów rowerowych (większa szansa na pomoc w razie czego). Do przejechania około 530 km plus Hel – około 50 km w jedną stronę, plus Mierzeja Wiślana – około 50 km w jedną stronę.

granica PL-DE

Rozpoczęło się planowanie. Nie zliczę godzin, które spędziłam na rozwiązaniu zagadek – w którą stronę jechać, jak dojechać, jak wrócić, ile przejechać, kiedy jechać, jak się spakować, a co jeśli…

Biegun Zimna niedaleko!

Na drugi ogień poszedł szlak Green Velo – niesamowita inicjatywa, z całkiem niezłym zapleczem na trasie, poprowadzona przez przepiękne rejony Polski, jakże zróżnicowane i niesamowite, i jeszcze dzikie. Do przejechania około 445 km, i tutaj znowu serce krzyczało – jedziemy całość! Najlepiej aż do Kielc! I o ile ze szlaku R10 mogłam wrócić praktycznie z każdego miejsca pociągiem, o tyle Green Velo w 2024 roku nie dawało takich możliwości.

Najczęściej na miejsca startu dojeżdżałam pociągiem – do Świnoujścia przez Poznań (sic!), do Suwałk przez Warszawę, do Elbląga i Władysławowa – bezpośrednio pociągiem Regionalnym, a na Hel dopłynęłam promem – wyszła całkiem fajna wycieczka z dodatkową atrakcją w postaci rejsu.

Wracałam najczęściej razem z Kamilem, autem – chwała za bagażnik rowerowy! A wracając z Helu, po przejechaniu ponad 100 km i dojechaniu do stalowego drzewa na Targu Drzewnym – wróciłam dumnie do domu tramwajem 😉 Nie miałam już zupełnie sił na te ostatnie 7 km, a i tak musiałam dojechać do domu pod górkę… autobus nie chciał się zgrać, a byłam zbyt padnięta, żeby czekać na kolejny.

Nauczyłam się i przekonałam się, że można, podróżować pociągiem z rowerem, pakować się w mały „kuferek” na 4 dni jazdy, ogarniać odsyłanie brudów i magnesików Paczkomatem (żeby nie wozić ze sobą niepotrzebnych rzeczy), planować podróż pociągiem z odpowiednim czasem na przesiadkę, korzystać z nawigacji rowerowej (co wcale nie jest takie oczywiste, bo nie mam pełnych map, tylko trzymam się linii na pustym ekranie 😉 ) oraz zachowywać zimną krew i ostrożność w odludnych miejscach.

Mosty Kolejowe w Stańczykach

Jeśli chodzi o zwiedzanie oraz to, co na trasie – zatrzymywałam się w obowiązkowych dla mnie punktach – mosty kolejowe w Stańczykach, które zawsze kręcą mi łzy w oczach, ruiny kościoła w Trzęsaczu – ah ta przestrzeń na platformie widokowej i refleksja nad siłami przyrody, Trójstyk granic – smutne porównanie czasów obecnych i tych sprzed wojny.

Trójstyk Granic – PL-LT-RU

Mnóstwo atrakcji pominęłam – na przykład piramidę w Rapie, kościoły, cmentarze, miasta; przy części zatrzymałam się na chwilę – na przykład przy Pokazowej Zagrodzie Żubrów w Międzyzdrojach. Wszystko dlatego, że celem był przejazd i dopiero zdobywałam doświadczenie w takich wyprawach. Gdzieś z tyłu głowy siedziało – nie zdążę, zaraz obok – przecież to wszystko jest blisko i mogę tu wrócić, a w wielu miejscach już byłam. Teraz, przy planach na 2025 rok już wiem, i już biorę pod uwagę – czas i kilometry na zwiedzanie. Będzie dalej, trudniej dojechać spontanicznie czy zaplanować city break. I najpewniej będę tam tylko raz w życiu. Dlatego będzie rozważniej, uważniej, dokładniej i bardziej tu i teraz.

I jeszcze na sam koniec – tabela z etapami, niebawem pojawią się linki do wpisów i plików gpx do pobrania.
Wszystko po kolei 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *