o przejeździe – cytat z wpisu na FB

Z tym Helem to zawsze było coś nie tak, aby go przejechać w całości. Niby tak blisko, a zawsze coś. Bo jak tu dojechać, jak wrócić, a co jak nie będzie miejsca, a korki, a brak noclegów… Aż w końcu, dziękuję Kamil za wypowiedzenie tego głośno, przecież jest sezon turystyczny, pływają promy! Ostateczny plan – sobota rano – prom na Hel i wracam rowerem tyle ile się da, byle do Gdyni, bo tam już jest komunikacja przyzwoita (w sensie można wrócić z rowerem). 

Pogoda była przecudowna, cały Hel – wiatr w plecy, a później to już różnie. Ale jak tylko zobaczyłam tabliczkę „Kosakowo” to cała reszta trasy była formalnością. A gdy już znalazłam się na pasie nadmorskim to prawie jakbym była w domu na kanapie. Z Gdańska do domu podjechałam tramwajem 😉

koniec Polski

Kilka słów o trasie

Szlak rowerowy prowadzący przez Hel jest jednym z łączników trasy rowerowej Velo Baltica (Eurovelo 10). Trasa z Władysławowa do Helu, licząca niecałe 40 kilometrów, jest nieskomplikowana, prosta i nie można się na niej zgubić. Przy okazji można zwiedzić obiekty militarne, dobrze zjeść, powylegiwać się na plaży – po uprzednim rozwiązaniu dylematu – od strony pełnego morza czy od strony zatoki. Od przybytku głowa nie boli 😉 I jeśli tylko nie przeszkadzają nam w sezonie tłumy turystów – można świetnie spędzić czas.

To chyba jeden z najbardziej naszpikowanych ciekawymi miejscami fragment trasy. Nie dość, że jedziemy przez cały Półwysep Helski, to na koniec trafiamy do Trójmiasta. Trudny wybór – gdzie się zatrzymać, co zobaczyć…

na promie o poranku

A taki był mój plan

W sobotę rano przyjeżdżam na Długie Pobrzeże w Gdańsku, wsiadam z rowerem na prom Żeglugi Gdańskiej, płynę bezpośrednio na Hel, i stamtąd wracam do Gdańska, ile się da. Dlaczego ile się da? Dlatego, że zbliżając się do Kosakowa, jesteśmy już w „zasięgu” komunikacji miejskiej, do której na pewno „się dopchamy”. Czy to pociąg, czy autobus, czy kolej podmiejska – damy radę wrócić do domu w przypadku opadnięcia z sił, niesprzyjającej pogody, czy po prostu braku ochoty jeżdżenia rowerem po mieście.

gdzieś na początku trasy

Atrakcje po drodze – zgodnie z kierunkiem jazdy

  • Rejs promem Gdańsk – Hel – pierwszych wrażeń dostarcza nam pakowanie roweru na prom – po drewnianej kładce wpychamy rower na pokład, po czym rower znika w stosie innych rowerów 😉 przy wysiadaniu – kiedy już uda nam się wysiąść – na pobrzeżu stoi podobny stos rowerów i można sobie wybrać, czym się wróci do domu 😉 Mimo, że brzmi to strasznie – nic złego się nie stało – żadnych porysowań, uszkodzeń, strat czy innych kradzieży. Wracając do rejsu – polecam usiąść na zewnątrz i podziwiać tereny stoczniowe, portowe, Twierdzę Wisłoujście, Półwysep Westerplatte, wybrzeże i trójmiejskie plaże, całkiem fajnie widać Sopot (zależy od trasy rejsu, jeśli prom będzie zatrzymywał się w Sopocie – są dodatkowe widoki), klif w Orłowie, i na sam koniec – czubek Helu 😉
  • Hel – miłośnikom militariów nie trzeba przedstawiać tego miejsca – do dyspozycji mamy Szlak Fortyfikacji Helskich, w sierpniu odbywa się D-Day Hel – widowisko historyczne nawiązujące do największej operacji desantowej aliantów w Normandii w czerwcu 1944 roku. W trakcie trwania wydarzenia prezentowane są dziesiątki oryginalnych i zabytkowych pojazdów militarnych z okresu II wojny światowej. Dzieje się też o wiele więcej – odsyłam do strony wydarzenia 😉
  • Hel – to nie tylko militaria, ale również przyroda i symboliczny koniec/czubek Polski. Wielu rowerzystów przejeżdżających szlak Velo Baltica w swoich relacjach wrzuca zestawienie zdjęć z Helu i Świnoujścia (na granicy PL-DE)
  • Hel – Fokarium Stacji Morskiej im. Prof. Krzysztofa Skóry – inspiracją do rozwoju miejsca opiekującego się rannymi i chorymi fokami była udana próba wyleczenia pierwszej dostarczonej na rehabilitację do helskiej placówki foki o imieniu Balbin – 31 marca 1992 roku. Warto zarezerwować sobie czas na obejrzenie pokazu karmienia fok, a także muzeum i sali podglądu wodnego – skąd można podziwiać foki pod wodą. Przed wizytą warto sprawdzić godziny otwarcia.
  • Pałac w Rzucewie – zbudowany w latach 1840–1845, o neogotyckim wyglądzie, przypomina zamek. Jest pięknie położony tuż nad brzegiem Zatoki Puckiej, a prowadzi do niego piękne czterorzędowa aleja lipowa nazywana Aleją Sobieskiego. Mówi się, że sam król Jan III Sobieski przyjeżdżał do Rzucewa aby polować. Otaczający pałac krajobrazowy park z XVIII wieku ma charakter ogrodu romantycznego, z pięknymi egzotycznymi gatunkami drzew. Obecnie w Pałacu mieści się hotel – wydaje mi się, że nocleg tutaj może dostarczyć wielu wrażeń 😉 Natomiast we wsi znaleziono pierwsze ślady kultury rzucewskiej (wyroby z bursztynu), a w jej okolicach zachowała się pradziejowa (neolityczna) osada łowców fok, pochodząca prawdopodobnie z III-II tysiąclecia p.n.e. odkryta w 1894 roku.
  • Rezerwat Beka – powstał w miejscu pochłoniętej przez morze miejscowości Beka, w miejscu ujścia rzeki Redy do Bałtyku. Ostatni mieszkańcy opuścili to miejsce dopiero na początku lat 60-tych XX wieku, rezerwat został utworzony w 1988 roku w celu ochrony wilgotnych słony łąk, tak zwanych słonaw. Na terenie chronionym wyznaczona jest ścieżka edukacyjna oraz ścieżki piesze i rowerowe. W północnej części rezerwatu – do dyspozycji mamy wieżę widokową. Dla rezerwatu opracowano bardzo ciekawą, bezpłatną, aplikację BEKA Rezerwat Przyrody. 
  • Gdynia, Sopot, Gdańsk 😉 Tej wspaniałej trójcy nie trzeba przedstawiać 😉
  • Gdynia – port, Bulwar Nadmorski, Orłowo i najpiękniejsze molo w Trójmieście
  • Sopot – najlepsza beza Pavlova, Park Północny, molo (najczęściej od października do marca wstęp jest bezpłatny)
  • Gdańsk – molo w Brzeźnie, meta – tuż przy Głównym Mieście. I tutaj polecam zakończyć trasę i kolejny dzień spędzić na spacerowaniu po urokliwych uliczkach, zakamarkach i zakątkach, odwiedzić Muzea (Europejskie Centrum Solidarności i Muzeum II Wojny Światowej), przejść się po Bastionach, wspiąć się na punkty widokowe – wieża Bazyliki Mariackiej, Góra Gradowa, Biskupia Górka… 
na Helu

O wrażeniach

„Jeju jak tu pięknie” – tak chyba można określić ten fragment północnej granicy Polski. Jedziemy wąskim kawałkiem lądu, z jednej strony mamy Morze Bałtyckie, z drugiej – Zatokę Pucką. Mamy lasy, plaże, wodę, latających kitesurferów, żaglówki, paralotnie, dziką przyrodę, kramy z pamiątkami, jedzeniem i wszystkim czego dusza zapragnie. Oczywiście w sezonie. Poza sezonem – wypadałoby mieć ze sobą jedzenie i picie 😉 I jeśli dodatkowo traficie na wiatr w plecy… Bajka. Na całej trasie z Helu do Gdańska mamy kilka miejsc ze spektakularnymi widokami, mijamy conajmniej 4 mola, z których widok zawsze jest godny zapamiętania. Dodajmy do tego rejs promem – już samo wypłynięcie na Zatokę dostarcza nam niesamowitych widoków – stocznie, Twierdza Wisłoujście z zupełnie innej perspektywy, a później fragment trójmiejskiego wybrzeża, i na sam koniec – koniec Polski widziany z perspektywy wody. Cudo. Dodatkowo trasa nie jest wymagająca – nie ma tutaj wielkich przewyższeń czy stromych podjazdów (no dobra, jest jeden, ale umówmy się – w trakcie pchania roweru pod górę możemy przyjrzeć się zabytkowemu kościołowi, uwaga jest odwrócona, metry mijają, górka się kończy, jedziemy dalej). Cały czas poruszamy się wyznaczonym szlakiem, kilka fragmentów trasy dzielimy z samochodami (ruch jest niewielki), by po chwili mieć całą drogę dla siebie (na przykład jadąc przez Rezerwat Beka). Od Gdyni – jesteśmy już w mieście, więc włączamy uwagę i skupienie, podziwiając Bazę Kontenerową, przedzieramy się przez Centrum i znów – jesteśmy na drodze rowerowej.

czas na odpoczynek

O kwestiach organizacyjnych

Wiele zależy od sezonu/pory roku i kondycji. Już mówię czemu. W sezonie wakacyjnym oraz w czasie długich weekendów może być problem z powrotem z Helu pociągiem. Na forach i grupach krążą legendy o wpychaniu i upychaniu rowerów i ludzi na stacji kolejowej. Podobne informacje krążą o stacji we Władysławowie. Dlatego też, nie chcąc ryzykować, obrałam kierunek z Helu do domu. Natomiast przyjazd na Hel pociągiem nie powinien stwarzać problemów. Oczywiście bilety warto kupić odpowiednio wcześniej. 

W jednej z opcji chciałyśmy z koleżanką zanocować na Helu – ale w sezonie wakacyjnym nie dałyśmy rady zarezerwować sensownego noclegu w rozsądnej cenie. Poza sezonem – miejsca noclegowe mogą być najzwyczajniej w świecie nieczynne/zamknięte.

Przyjazd samochodem w sezonie to ryzykowne zagranie, chyba że spędzacie tu więcej niż jeden dzień 😉 

Jeśli chodzi o prom – nie miałam problemu z zakupem biletów. Natomiast adnotacja na stronie, że rejs z Helu do Gdańska, wieczorny/popołudniowy, odbędzie się przy odpowiedniej ilości chętnych, była dodatkowym argumentem za kierunkiem „z Helu”. A szkoda, bo o wiele więcej satysfakcji sprawiłoby jechanie na Hel. Któregoś roku miałam przyjemność przyjazdu do Jastarni i widoki, jakie miałam na sam koniec, bardzo wynagradzały poniesiony wysiłek. Ale jeżeli chcecie mieć pewność, że uda się wrócić – warto przeanalizować różne opcje i ocenić ryzyko.

Jedną z opcji jest również jazda w obie strony – rano jedziemy na Hel, a po południu i pysznej rybce, wracamy do domu. Też super sprawa.

gdzieś na Półwyspie

Podsumowanie wydatków

Bilet na prom – 135,00 zł – jedna osoba dorosła + rower + w jedną stronę

Bilet na tramwaj – ok 5,00 zł

najpiękniejsze w Trójmieście

Podsumowanie jazdy

Dystans – 107,32 km

Czas samej jazdy – około 7 godzin

Niezbędnik

Początek/koniec Gdańsk-Hel-Gdańsk

Długość trasy – 107 km

Kiedy jechać – każda pora jest dobra, tylko uwaga – w sezonie na ścieżkach będzie mnóstwo ludzi, nie zawsze rowerowo ogarniętych.

Czym jechać – każdy rower da radę, jeśli szosa – może wytrząść na kostce i płytach.

Co zabrać ze sobą – jeśli w sezonie – cierpliwość i krem SPF 50+, jeśli poza sezonem – jedzenie i picie może się przydać.

Jak dojechać – samochodem, pociągiem, promem (tramwaj wodny), rowerem

Gdzie się zatrzymać – ogromna baza noclegowa w sezonie – hotele, campingi, pola namiotowe, pensjonaty, kwatery prywatne. Warto rozejrzeć się po okolicznych miejscowościach – Władysławowo, Jastrzębia Góra (północny koniec Polski), Puck.

Gdańsk